Przedstawiamy historię 33-letniej Marjety, która od okresu dojrzewania zmaga się z nadmiernym poceniem.
HISTORIA MARJETY
Mniej więcej od okresu dojrzewania borykam się z tym problemem.
Na początku pojawiał się tylko w stresujących dla mnie sytuacjach, takich jak testy, egzaminy, czy matura, ale z biegiem lat było coraz gorzej.
Nawet siedząc nieruchomo nad książkami, czułam, że się pocę.
Dezodoranty, antyperspiranty, wkładki chłonne...
Brałam prysznic dwa, trzy razy dziennie, a przebierałam się przynajmniej pięć! Po godzinie lub dwóch znów kierowałam się pod prysznic…
Zawsze miałam mokre plamy pod pachami, które rozciągały się aż na wysokość łokci. Było tak pomimo stosowania dezodorantów, antyperspirantów, a nawet wkładek chłonnyc, które można było wtedy kupić w drogeriach.
Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że było to bardzo nieprzyjemne.
Zwłaszcza, gdy ktoś zauważył, że jestem cała spocona i pytał, czy może dopiero co ćwiczyłam, albo czy naprawdę jest mi tak gorąco… W rzeczywistości zazwyczaj było mi zimno, a mimo to pot lał się ze mnie strumieniami.
Do tego, po jakimś czasie, zaczynał się również pojawiać nieprzyjemny zapach. Często nie zdejmowałam płaszcza, czy kurtki, żeby tylko nie było widać mokrych plam na moich ubraniach… Jeszcze jako studentka, w salach wykładowych wybierałam jak najbardziej oddalone od innych uczestników miejsca, jak tylko mogłam.
Zawsze miałam przy sobie przynajmniej jedną zapasową koszulkę w tym samym kolorze, żeby nikt nie zauważył, że się przebrałam.
Lekarze mówili mi, że mój problem z nadmiernym poceniem się to prawdopodobnie kwestia stresu lub hormonów… a także, że może być ono uwarunkowane genetycznie – i to wszystko. Niewiele mi to pomogło.
100 € miesięcznie na… walkę z potem
Co miesiąc wydawałam około stu euro na drogie antyperspiranty z apteki, by zawsze mieć przy sobie zapas, a do tego zabezpieczałam się również we wkładki chłonne.
Niestety, żadne z tych produktów nie przynosiły zamierzonego efektu. Zauważyłam jedynie, że nieprzyjemny zapach pojawiał się nieco później niż przy zwykłym dezodorancie. Mimo to, nadal bardzo się pociłam.
Czy to możliwe, że istnieją tylko dwie możliwości walki z nadmiernym poceniem się?
Często zastanawiałam się nad dostępnymi opcjami, aż w końcu znalazłam dwa rozwiązania – botoks oraz operację usuwania gruczołów potowych.
Nie chciałam decydować się na botoks, ponieważ efekty tego zabiegu utrzymują się tylko kilka miesięcy, po czym konieczne jest jego ponowna aplikacja, co wiąże się z dodatkowymi kosztami.
Decyzja nie była łatwa. Finalnie, zdecydowałam się jednak na operację.
Bolesny zabieg chirurgiczny, który tylko częściowo się powiódł
Zabieg był bardzo bolesny, a rekonwalescencja wyjątkowo trudna. Całość kosztowała mnie wtedy ponad 1000 euro, ale byłam zdeterminowana, wierząc, że wreszcie pozbędę się tego koszmaru.
Niestety, kilka tygodni po operacji problem powrócił jak bumerang. Byłam zszokowana – jak to możliwe?
Chirurg przyznał, że podczas zabiegu nie usunął wystarczającej liczby gruczołów potowych. Zaproponował, że za pół roku przeprowadzi kolejny zabieg bezpłatnie.
Byłam tak rozczarowana, że nie zdecydowałam się na kolejne bolesne doświadczenie. Co by było, gdyby znów się nie udało?
Problemy pozostały
Od tamtej pory próbowałam różnych dezodorantów – trochę mniej się pociłam, ale nadal nosiłam przy sobie zapasowe koszulki, zawsze miałam w torebce dezodorant i przynajmniej raz lub dwa razy dziennie przebierałam się w pracy.
Niestety, problem z nieprzyjemnym zapachem nie zniknął.
Koszulki musiałam wymieniać po krótkim czasie, ponieważ mieszanka potu i dezodorantów szybko je niszczyła. Żadne środki nie usuwały zapachu, który po kilku miesiącach wżerał się w tkaninę.
Test nowego dezodorantu
Dezodorant Karbonoir kupiłam przypadkowo. Chciałam wypróbować kilka ich produktów i do zamówienia dodałam również dezodorant.
Nie miałam wobec niego żadnych większych oczekiwań. To był po prostu kolejny nowy dezodorant, więc nie pokładałam w nim nadziei, a wręcz byłam pewna, że również mnie rozczaruje.
Rano nałożyłam dezodorant Karbonoir, a potem dla pewności spryskałam się jeszcze zwykłym dezodorantem. Mimo to nadal zabrałam ze sobą do pracy zapasową koszulkę i dezodorant w sprayu.
Po około miesiącu stosowania tego nowego dezodorantu zauważyłam, że w pracy od dawna nie musiałam zmieniać koszulki.
Dodatkowy dezodorant w mojej torebce pozostawał nietknięty. Dezodorant w sprayu właściwie w ogóle nie był potrzebny, ponieważ Karbonoir sprawdzał się doskonale.
Chociaż czasami było gorąco, prawie się nie pociłam. Nieprzyjemnego zapachu też już od dawna nie wyczuwałam… Tę samą koszulkę mogłabym nawet nosić dwa dni z rzędu, bo w ogóle nie miała nieprzyjemnego zapachu.
Na początku myślałam, że najwyraźniej coś w moim życiu się zmieniło – może mam mniej stresu, może moje hormony znów są w równowadze…
W rzeczywistości jednak nie miało to dla mnie większego znaczenia – ważne było tylko to, że mój problem został rozwiązany. Przestałam wstydzić się zwykłych odruchów, takich jak podniesienie ręki, objęcie drugiej osoby czy nawet zdjęcie kurtki… Wszystkiego, czego wcześniej unikałam.
Czy to naprawdę wszystko dzięki nowemu dezodorantowi?
Pewnego ranka zapomniałam nałożyć dezodorant i w nieprzyjemny sposób przekonałam się, że nie zostałam magicznie wyleczona z nadmiernego pocenia się, tylko że to właśnie ten dezodorant tak skutecznie mi pomaga. 🙂
Na stronie internetowej Karbonoir jest napisane, że ich dezodorant nie hamuje pocenia, ale ja pocę się co najmniej o 80-90% mniej, gdy go używam. I to mi w zupełności wystarcza, bo przecież trochę trzeba się pocić. Ważne, żeby było to na normalnym poziomie.
Dlaczego ktoś miałby kupować tak "drogi" dezodorant?
W ciągu ostatnich dwóch lat (odkąd używam dezodorantu Karbonoir) przestałam się martwić tym problemem. Pocenie stało się czymś, co zdarza mi się tylko podczas uprawiania sportu, i nawet wtedy nie zauważam, żebym brzydko pachniała.
Koleżanki dziwiły się, dlaczego kupuję tak „drogi dezodorant”, skoro „normalne dezodoranty” kosztują 2, może 3 euro. Kiedy jednak usłyszały, przez co przeszłam, zgodziły się, że dezodorant Karbonoir naprawdę nie jest drogi i jest wart każdej wydanej złotówki. 🙂
Poza tym jedno opakowanie wystarcza mi na cały miesiąc – w przeciwieństwie do dezodorantów w sprayu.
Mam nadzieję, że moje „wyznania” komuś pomogły. Koleżanki przekonały mnie, aby się nimi podzielić, bo to temat, o którym niełatwo mówić. U mnie wszystko zakończyło się pomyślnie.
Polecam dezodorant Karbonoir wszystkim, którzy lubią pięknie pachnieć – nie tylko tym, którzy zmagają się z nadmiernym poceniem. 🙂
Co mówią inni użytkownicy dezodorantu Karbonoir?
NATURALNY DEZODORANT
59,49zł
P.S.: Jeśli zamówisz jeszcze dziś, Twoje zamówienie zostanie wysłane w kolejnym dniu roboczym!
P.P.S: 30-dniowa gwarancja – w mało prawdopodobnym przypadku, gdy nie będziesz zadowolony z dezodorantu, zwrócimy Ci pieniądze!
Gwarancja satysfakcji przez 30 dni!
Obawiasz się, że dezodorant nie spełni Twoich oczekiwań? Bez obaw! W razie, gdybyś nie był zadowolony z produktu, zwrócimy Ci pieniądze!